Wystukasz rytm obcasem, dziwiąc się samemu,   
że zostawiłeś ślady donikąd – odłogiem 
leżący zagon. I nie wiedzieć czemu 
uznasz, że to już wszystko, co tu zrobić mogłeś. 
Dojrzysz w dole krę, która z odciskami dłoni 
topi się w słońcu cieplejszym niż to w twoich stronach. 
I patrzeć będziesz dotąd, aż ślad zniknie po niej, 
i ta woda – tak słodka – wyda ci się słona. 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz