sobota, 30 maja 2020

Inaczej niż jest


Tak dziki był to kraj, gdyśmy tu przyszli. *

Thomas Hardy, Domostwo



To wszystko musieliśmy
wykarczować i wcale nie było
tutaj tak jak jest.
Tarasy i staw, w którym dzieci
łowią chłód w dni lata
i żaby. Spójrz: tamto. I tamto. Również
to – dostrzegasz różnicę? Nawet
skrzyp drzwi jest nasz
i krata w oknie
wbita między jawę a sen.
Kapryfolium kwitnie; i czy to nie o tym
aby pisano wiersze? Możliwe.
Jedno mnie ciekawi
bardziej niźli świat odręczny:
czy tutaj umrzemy, schyleni
nad ziemią gruzłowatą, niełatwą?
Czy w szpitalnej bieli, dławiącej
jak pustka? Raz spłodzeni,
odżyliśmy znowu. I nasze dzieci
wzrosły. Trzeszczy podjazd
z desek pod końskim kopytem.
Pachnie pot zwierząt. Lato
wykuwa grotę w ciężkim powietrzu.
Nasze piersi unoszą się miarowo.
Nie wiem, dlaczego, lecz chcę, byś to wiedział,
powiedziała, gdy nad tą będziemy
lecieć niską ziemią.


* Przeł. Zygmunt Kubiak

czwartek, 28 maja 2020

Zmiana świateł


Gdy na światłach skrzyżowania
zwinnie przesunęła
całe swe ciało z przedniego
na tylne siedzenia,
żeby znaleźć jakąś czapkę z napisem
New York, jak się zdaje, albo jeszcze
coś innego, nie dojrzałem, przez ciszę
panującą – tak czułem – w tej bryle
blach, powietrza, plastiku
sunąc dłonią, nadgarstkiem, przedramieniem,
całym ucieleśnieniem dotyku,
pierwsza – pamiętam – zabłysła gwiazda,
chcąc odwrócić uwagę pulsującą skargą
od jej poszukiwań, ruchu, od niej samej i zaraz
wstydnie zaniosła się chmurą
jak płaczem. Na darmo,
na darmo się starasz
obłaskawić w pamięci szukającą i gwiazdę,
sens im nadać, widzieć je, jak wtedy usłużne
oczom. Zieleń chybotliwa światła, ruch
nogi hamującej tuż przed zjazdem
w lewo, płynnie jak w przelewaniu z pustego w próżne.