wtorek, 31 stycznia 2017

Przygotować miejsce


Przycinają trawy dla łodzi
i wtedy to, co zostaje, kuliste
kępy, jest zbyt szorstkie nawet dla wody.

Idealna gładkość być może nie istnieje.
Choć oczywiście
jest sierpień
z jego wąwozami miękkiego deszczu,
liście kasztanowców,
które nas dotykały w biegu,
a także pewien rodzaj słów
omywanych przez księżycowe wody.

To, co mamy,
musi wystarczyć, żeby
dotrzeć do
następnego morza,
które przejmuje
tę i tamtą ciemność
i każe im płynąć.













piątek, 20 stycznia 2017

Skąd jadą?


Jadą i znikają w zielonym.
A skąd? Gdzie zaczęła się podróż? Tam, gdzie
biel, jeszcze przed słońcem.
Z jakiego majątku? Co zostało stracone?
A może to tylko chęć przejażdżki miastem,
której nie sposób
opierać się dłużej. Żadnych w powozie większych
bagaży, pudeł; tylko jej drobna torebka, a u niego
tytoń, wiosenne rękawiczki.
Za chwilę sen ich przytłoczy
i już zatrzyma na zawsze. Czy nadal będą próbować
wbić się w twarde powietrze,
ocalić jakoś swój los, nadać rangę znikaniu?
Ich już pochłania światło,
oni je pochłaniają.













czwartek, 19 stycznia 2017

We wnętrzu balonu


Jakbym spoczywał we wnętrzu
tego balonu; bardziej ja, dużo bardziej
niż kiedyś. Głowa we wnętrzu, a jednak
nogi w koszu, wśród
zapasów, balastu, śladów po mysiej
bytności, przy słojach, oleju. Na pewno jeszcze gorzej
wyglądam na fotografii; śmieszność
i nieporadność napędzają balon.

A w dole świat w całej swojej
tkliwej dziwności! Drzewa
mierzą ślady racic, stóp swoim
wymuskanym cieniem.
Nie jesteśmy tam i jesteśmy;
jakby spoczywając we śnie,
który tak mocno pachnie solą,
rajskim owocem, treściami wygnania.

Tak wokół głowy te przestrzenie grają
muzyką pełną naprężeń i zwrotów,
że łapię się za głowę,
chwytam to, co moje
albo moje, choć byłe,
nakłute, przepadłe.













środa, 18 stycznia 2017

Niechby


1.
Tańcuje igła z nitką na palcach
jednej ręki; zielony filc
scala dwa stulecia. Nasza pamięć
przesuwa się po latach jak mroczniejąca
woda. Powietrze unosi głos:
nie umiesz, nie wiesz, nie zdołasz.

2.
Widzisz, jakie tu zmiany? Fotel
nie w tym miejscu co zawsze,
przelot ptaków w oknie
inny; próg, poryty nożem czy
dłutem, ktoś przeniósł, nie ma go,
dom dryfuje. Pewnie, że są jeszcze
legendy, które mieszają nam w głowach.
Od tego nie można zasnąć.

3.
Nic się nie dzieje; rozmowy o obiedzie,
jakości dań, punktualności dostawców jedzenia.

Wybór kuchni, zaraz potem
wybór stosownej religii. Później
uwagi o mieście. Później
glossy do traktatu o drobnych przyjemnościach.
Towarzyska miękkość, opisanie
przywidzeń.

4.
Boję się wiersza, bo jest wstępowaniem.
A drzwi się zatrzaskują, potem
tylko zimny chłód klamki.

Gdyby mógł to widzieć ktoś, kto umie widzieć!

5.
I niechby potem milczał. Znów przemówił.
Zamilkł na powrót.
Patrzył. Niechby.