środa, 18 listopada 2020

Otwarte okna

 

Zegar drży i waha się, wydrapując minuty, w szybach
otwartych okien. Ciszy niewidzialna rtęć powoli zastyga  
na wielkim termometrze, którego jedynym celem
jest, byśmy gorączkowych uczuć nie zaznali wiele.

Im mniej, facet, wiesz, tym krócej, facet, jesteś
przesłuchiwany, mówią weterani konspiry. Przestrzeń
zwija się, gdy zapada szorstki, brudny mrok
i chmury gubią się w ciemności, myląc krok.

Siedzę w tym wąskim paśmie złota, które
żebrzącej ulicy rzuca latarnia. W dawnym stylu
jest żywić się światłem; ono przechodzi przez skórę 
i musuje w przełomach żył jak wapno imponderabiliów. 



wtorek, 3 listopada 2020

Pod dotykiem

 

Nawet nie widząc, tę poznałbym łatwo 
zapadnię w każdym namacalnym słowie 
jak brzeg niknący pod językiem wody, 
gdy jedna siła ustępuje drugiej. 
Nawet jeżeli nie słyszałbym, mowa 
tamtego wzgórza, na które mozolnie, 

w zapamiętaniu piąłem się, szukając
 
miejsca jasnego, bez drzew, bez kamieni,  
ona jak wyschły cierń dotknąwszy skórę, 
bliznę zostawi na moim ramieniu, 
z którą nareszcie – i jakże stanowczo! – 
nie będę umiał rozstać się ni zgodzić.