środa, 27 maja 2015

Inne ciemno


Samochody zachodzą za wzgórzem
i robi się ciemno.
Gdzieś musi być ta antylatarnia,
która wysyła ku nam
nie światło, ale
połyskliwy mrok.

Być może zostało to wynalezione, jak
chcą niektórzy.
Być może zostało stworzone.
Na szczęście ludzka niewiedza
bywa wielka.

To jest inne ciemno niż to,
które znamy.
Lecz znamy mało,
a ognisko gaśnie.

Buty po czubki w ciepłej, siewnej
soli i to nam musi, przynajmniej
na razie, w zupełności wystarczyć.

Przynajmniej na razie, w tej
chwili, gdy skóra
na palcach ma jeszcze
różowe brzegi, zupełnie
jak przysłana z Francji
książeczka do modlenia, którą
mylnie wzięliśmy przez zasieki
papieru za paczkę
gitanesów, nie kryjąc później
głębokiego, czystego rozczarowania.







środa, 20 maja 2015

I otwiera drzwi


I znów ta chropowata
biała ściana (istnieje biel, która
wyzbywa się muzyki)
i cień wychudzonego
motoroweru, przeciągany
przez słońce.

Napis u góry deszcz najpewniej
uznał za nieważny.
I tak warsztat jest pusty,
wszyscy stąd się wynieśli.
Nikt nie potrzebuje
wiedzieć
niczego o przeznaczeniu.

Po co więc
przyjeżdża tu co rano
ów staruszek, opiera o ścianę
motocykl, wchodzi pewnym
krokiem i otwiera drzwi
ciemnej rupieciarni
jakby odwijał bandaż?

Po co parzy kawę,
zapala papierosa w lufce,
nasuwa na zmęczone oczy
dwa prostokątne, zakurzone binokle?

Rzeka za jego budą
robi się gęstsza, ściśnięta
cęgami miesięcy.

I znów ta biała
ściana, tym razem po kilku
godzinach, kiedy wychodzi, zachowując przyjęte
reguły. I gdy dotyka
tej wyzywającej białości
iskra przebiega
po jego wodnistym ciele
i zapala pozbawiony cienia
motocykl, na który zawsze
mówiliśmy „motór”.







środa, 13 maja 2015

Gościniec


Gościniec – tak jeszcze
mówili rodzice naszych rodziców.
Ci, których powołano
do życia na granicy cesarstwa
i stulecia. Gościniec, podołek.
To, co dopiero schodzi ku nam, 
i to, co się ma.

Zobacz, kto idzie
gościńcem – mówi tyle lat
po śmierci moja
babcia i patrzy, jak siwizna wody
rysuje, marzec po marcu,
czarne krawędzie asfaltu.

Owo „tam”, gdzie to się nadal
dzieje i będzie dziać, ciągle
przychodzi, niknie i ciągle jest.

Górzyste w miejscach, gdzie
oczekuje się łagodności i równin.
Płaskie w najmniej
spodziewanych momentach.

Idące bez spoczynku
gościńcem.
Niewidoczne, ale ciepłe
jak jabłka w podołku.







środa, 6 maja 2015

W jakim kamieniu


Dolina w głębi
i śmiechy w dolinie,
gdzie koń pordzewiały,
powój rozmów, zachwyt,
co jaśnieć pragnie
na miękkim igliwiu

i ruch ramion, kiedy
okno się odmyka
między snem a burzą,
i lot przerażony
mysich ptaków, które
jakby w nas mieszkały,

śniąc to wychodźstwo,
ów opór powietrza,
co nad składem desek
ulepia obłoki:
jeśli przetrwa – co przetrwa
i w jakim kamieniu?