środa, 30 czerwca 2021

W deszczu

 
Jasne, że można to było przewidzieć: tnące nieustannie
deszcze zawsze wypłukują resztki zdrowego rozsądku;
a nadto burze! Te – popołudniowe, wieczorne i poranne,
najbardziej niespodziane, gniewne. Byliśmy od początku

skazani: bagniste, psiakrew, prowincje Rzymu. W kieszeniach
zmięta książki stronica, wytarta figura szachów, chusteczka
pamiętająca czułość ukochanej – litery imienia
splotły się w monogramie w węzeł razem z reszką,

tworząc monetę idealną, taką, której nie zdradza
podejrzany brzęk ni zostająca na rękach pozłota
fałszu. Lecz pora deszczowa to czas, gdy wszystko się składa
według przewrotnego wzorca. Idąc z miasta Lota,

ruszaj raczej na południe, jedyny kierunek,
który daje ci jakąś szansę – nadzieję na suchą
stopą przejście topieli, choć, jak mówią, w sumie
tamtejsze słońce wypala przewiny wraz ze skruchą.

Dłoń nerwowo zaciska się na drewnianym laufrze, zatarty
częściowo druk nie pozwala już nawet na to, ażeby
nadać wędrówce jakiś inny sens ponad ten,
że idąc, przynajmniej wiesz, że nie jesteś na własnym pogrzebie.








czwartek, 17 czerwca 2021

Ciemne pnie

 

Miejsca, gdzie żyłeś – mapa rozlicznych miasteczek
o nazwach z inicjałem „N”, „S” albo jeszcze
„U” – coś jak „Nieznany Sprzedawca Ubezpieczeń”
z dyskretnym nagrobnym pomnikiem tuż przy wjeździe
do centrum, które było opisane przezeń

w co drugim raporcie. „Falujące wystawy
przywodzą na myśl jedno z tych zamglonych spojrzeń,
upartych jak marsz półtonów po schodach oktawy; 
to jest to, prócz parkingów, co mieszkańców wiąże
z miejscem jak z grzechem postanowienie poprawy”.

Każde z tych miast ma park oraz biuro podróży
o nazwie tak orientalnej, że zamykasz oczy,
by nie mącił ich monsun. Ratusz się zakurzył
na samą myśl o upale. Pośród tych przeźroczy
dominują zaś cienie ciągnącej tu burzy.

Gdy spóźniasz się na pociąg, który już od dawna
nie zatrzymuje się tutaj, niesiona w ściśniętych
ustach chorągiewka klątw wibruje tak sprawnie,
że zawstydzasz sam siebie i bliskich ci świętych
zastygłych na modlitwie ze słowami: Spraw, niech

wiatr wnika tu nadal bez pośpiechu w listowie,
toczy chmury ku wieżom i barwi jezioro
na kolor słów czy skały, i pisze opowieść,
którą zetrze już jutro i przemieli z korą
na ochrę snów i pragnień, dającą się unieść

w dłoniach. Te miejsca kreślą się na mapach morza
wzgórz, przechodzącego w ściemniałą dolinę, gdzie
ich oddech wygładza pamięć i karmi bezdroża
losów, które wyrastają tam jak ciemne pnie,
lecz sięgają korzeniem, gałęzią ku temu, co poza.