niedziela, 17 listopada 2019

Burza


Jeszcze tam wybrzmiewa jasność cegieł pod fałdami granatu
i ostatnie ze słońc przewierca bose stopy w rzemieniach

sandałów,

gdy nieśmiały i ślepy kwitnie właśnie akord
burzy i suchy płomień wędruje jak świetlisty pielgrzym pomału.

Burza podnosi ziemię i zostawia białą, by po chwili
zaczernić tło. A ono wchodzi w ołów wody. Ciężkie
są oddechy obłoków zwieszonych na nabrzmiałej szyi
konia jak kamienne wytarte uprzęże.

W studniach przegląda się spłoszony ryk. Skrzydeł trzepot
naprężony łańcuch podnosi, brzęcząc w wiadrze półpełnym.
I dojrzewa piorun w szarym koszu jabłoni nad rzeką,
i co niespełnione może już się spełnić.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz