Skarpa od przodu, tam gdzie klin kąciny 
 wbijał się w linię rzeki, odsłaniając 
 spod zarośli zakole: cały ten przedziwny 
 świat, zbity jak skrzynia z desek opowieści. W maju 
 
 pierwsze moczenie nóg, wykopy 
 wody ponad żebra, w mgliste słońce, 
 by uwięzić cząstki ciepła w płynnym szkle, ten złoty 
 tygiel planet tak nagły i nagle niknący.  
 
 Rzeka powoli nikła także, ustępując 
 łozom i latom pośród szmeru skarg 
 wciąż wolniejszego nurtu. I każde na północ 
 spojrzenie domagało się zagryzienia warg. 
 
 
wtorek, 24 września 2024
*** (Skarpa od przodu, tam gdzie…)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz