Malują dach; podnośnik powoli 
wznosi przez poręcz przewieszone ciało.
Obok kubły z farbą 
zamknięte jeszcze. Pędzle na stelażu. 
To wszystko razem jest jakąś literą, 
lecz kto się na tym wyzna alfabecie. 
Późny poranek milczy i gałęzie 
ciążą, a słońce po ich liściach schodzi, 
by móc malować twardą, odsłoniętą 
ziemię, będącą dachem nad ciemnością 
posadowionym albo nad przesmykiem 
między wznoszeniem się i zstępowaniem. 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz