środa, 25 czerwca 2014

Zawieszenie broni


Wszystko rozgrywało się
jak w solidnej męskiej powieści
o wojnie.

Słońce dokonywało nieśmiałego rozpoznania
i lato pisało
swój ocenzurowany list.

Świat kurczył się
w oczach.
Przy dzikim parku
kruszał mur,
czerwieniący się pod dotykiem spojrzeń.

(Tylko zieleń
była zbyt bujna
jak na nasze potrzeby).

Popatrz, powiedziała
moja mama, kawa
z żołędzi
jest droższa
od brazylijskiej.

To wszystko
przez mundial,
zażartowałem bez sensu i roześmialiśmy się.
I jeszcze bardziej nic w telewizji.

W piwiarniach
męskie przyjaźnie
wychodziły właśnie z fazy grupowej,
a na strychu
Dziennik Łódzki
ze stycznia sześćdziesiątego szóstego
donosił pająkom
o noworocznym zawieszeniu broni
w Wietnamie. (U nas: milicja
będzie działać szybciej
i skuteczniej).

Cały czas myślę
o tej kawie, powiedziała
nagle mama, dużo później,
gdy jej głowę
przechylał ciężar kropel.

Przyszedł wieczór
i wszystkie pory roku
zrównały się ze sobą.

Przyłożyłem ucho do zimnej ziemi.
Jej wnętrze pulsowało mocno
jak wynurzający się z rzeki
stukot pociągu:
zwielokrotniona samotność.






5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups.
    Przepraszam, chciałam coś dopisać i kliknęłam nie w tę ikonkę, w którą trzeba....
    Komentarz poleciał w kosmos.
    A taki był fajny:)

    No nic - potwierdzę tylko, ze wiersz świetny!

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, no właśnie :)
      Dzień dobry :)

      Przepraszam, to moja wina, bo okropnie zwlekam z odpowiedziami (ale mam usprawiedliwienie :)).
      Obiecuję odpowiadać na bieżąco! Bo potem albo nie mam dostępu do netu, albo jak zwykle natłok zajęć...

      Dziękuję za tak miłą pochwałę.
      Cieszę się, że tak trafnie podjęłaś ten wątek kawowy...

      Serdecznie pozdrawiam!
      :)

      Usuń
  3. No tak, czasy absurdalne.
    Jak cena kawy z żołędzi:)

    Ale broni nie zawieszamy!
    :)

    Pozdrowienia i zmykam.
    (bo czas popracować)
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie :)

      Poza tym wolałbym iść i sam nazbierać sobie tych żołędzi :)

      Z bronią jak w znanej pieśni:
      "Gdy przełamał wróg granice
      i zażądał, bym się poddał,
      powiedziałem: nie!
      Wziąłem broń i zniknąłem"

      Serdeczności!
      :)

      Usuń