środa, 18 czerwca 2014

Pieśniarka


Wśród czarnych kolców cicho przędą
zielono-żółtą słodycz łupiny
agrestu i to jest lato albo
nieśmiała, pobladła jesień,
i usycha, nie skończywszy wieczornej
rozmowy z niebem, śliwa – drzewo
pieśni, drzewo o głosie chropawym.

Któż więc
śpiewać będzie teraz
ten odwieczny szum, gorączkę?

Więc każdy
z nas w ciebie wrósł, śliwo – pieśniarko
odchodzenia i szarości? I z tobą
niknie? W dolinie
mrok, już mrok. I wiatr
niebaczny.

Wygasa ciepła jasność
zwinięta w słomiane bale –
stopnie na drodze
do nieba
i Dukli.

Lecz pachnie wciąż dym, który
zdobywa wzgórza,
coraz bardziej bezludne wyspy
pamięci.





1 komentarz:

  1. Gdy przeczytałam ten wiersz, przypomniałam sobie pewną wizytę na wsi, gdy byłam dzieckiem. U jakiejś dalekiej krewnej, (albo pamięć płata mi figle) to było przecież tak dawno. I tam był ogród za domem, pełen starych drzew i pamiętam opowieść o burzy i starym drzewie czereśni, opowieść o tym, że pewnej nocy przyszła tak wielka burza, pełna błyskawic i groźnego wiatru że złamała to drzewo. I teraz nagle, gdy przeczytałam o śliwie pieśniarce, o dolinie i wietrze, przypomniałam sobie tamtą opowieść. Tamtą wieś. To było tak dawno.

    Możliwe, że to wspomnienie wydobył z "bezludnej wyspy pamięci" właśnie ten wiersz.

    OdpowiedzUsuń