środa, 2 października 2013

Domy wędrują


***

Cztery falujące suknie
i może jeszcze
błękit oczekiwania.

Tyle. Nic więcej
dla oczu.

Dla uszu
toczy się
wzdłuż pochyłego dnia
brzęk ciężkich bransolet.

Słyszysz go
na dnie swojego
czarnego morza.

Słone drzewo rodzi owoce
na styku
wykrochmalonego kołnierzyka
i granatowych rękawów.

Zawiązujesz szkolny mundurek
w wędrowny węzełek,
by zapamiętać.

Twój głos znów jest mocny.

Rzymianie
idą szosą
do Trenczyna.



Domy wędrują

Teraz już tylko deszcz i oswajanie pustki.
A domy wędrują.
Toczą się. Pełzną. Ich niepokój
ujęty w belki, cegły, mech.

Jeszcze pióro się wsparło o drewniany stół i wieczór
nasączył zasłony. Niebieskie chustki

płoną mokrym ciepłem.
Domy budują z szarych pni
arkę i wchodzą
do szerokiej rzeki. Szorstkie fale
przecierają wodny pył, zmęczone
twarze świętych.

Księżyc prowadzi światło
przez góry. Nieopłacony
przewodnik. Wilk
i owca w jednej
uszytej na nieswoją miarę
skórze niesytości.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz