środa, 9 lipca 2014

Pouczenie


Jak malowniczo układały się
te pagórki: na początku w niepewnej
odchodzącej mgle, potem
znacznie śmielsze, dobywające siebie

z mrocznego zapomnienia,
omszałego porykiwania zwierząt.
Albo studnia, która
przekłuła wielką i drżącą
osłonę oddechu
światłem, co szło z jej wnętrza.

Ale było tylko złudzeniem.
Lub rodzajem czerni, tak pełnej,
że zmieniającej się
w swoje przeciwieństwo.

Światła samochodu dokonywały
wspólnego wyboru, nadrabiając stałą
separację symetrycznych lamp. To było
tak wygodne, że
nawet zmęczenie
przemieniało się w zachwyt.

Być może jednak
najciekawsze
zostawało w ciemności.

Nie wiemy,
nie wiemy, co było i każdego
dnia jest uczynione nie dla naszych oczu.

To była pierwsza lekcja.
Pouczenie
dobrotliwego policjanta,
którego twarz pamiętałem z liceum,
i który uciekł od filozofii do munduru,
a potem, najwyraźniej, wrócił.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz