Styczeń w czerwieni, 
 jakby cierpliwa jabłoń słońca 
 szykowała się do oddania 
 dojrzałych, krągłych owoców. Coś 
 drga, przesuwa się, cierpnie 
 i trzeba zaciskać powieki, 
 by całość nie rozpadła się 
 na setki światów. 
 Grzbiety ryb 
 błyszczą w ciemnych fałdach jeziora, 
 pod cieniami łyżwiarzy. 
 Ostrza łyżew 
 piszą swoje mimowolne świadectwa 
 i czerwień przelewa się 
 ze szklistego dzbana 
 w studnię 
 głęboką jak świt, 
 kiedy wszystkie decyzje 
 zostały już tak naprawdę podjęte. 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz