Deszcz rozmienił asfalt na solidną garść
 nierównych greckich monet, toczących się prosto
 z wykopalisk; nic, tylko schylić się i skraść   
 choćby jedną z nich i wreszcie wyjść na prostą,
 niemającą na szczęście żadnych zbieżnych z niczym,  
 co zna archeologia łajdactw. Kto policzy    
 
 liście kropel, w które noc uchodzi w parze
 z mokrym chłodem, kładąc wosk na pył zieleni
 z troską, jakby składała wykwintne bagaże
 przed podróżą w hallu hotelu. Niezmienny
 trwał przepływ sił i barw, lecz strażnicze
 wieżyczki oczu widzą często jedynie ulice
 
 główne w wielkich obozach miast, pełnych świateł
 i nauk misjonarzy podejrzanych sekt
 technologii, marzących o wiecznej schizmie. Latem
 kontur jest wyraźniejszy niż wtedy, gdyś strzegł
 wiosennych kluczy ptaków. I rzecz doprawdy nie w tym,
 by liczyć, lecz zachować w dłoni ślad tamtej monety. 
czwartek, 2 lutego 2023
Latem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz