Jeśli zechcesz, opowiem ci także o tym. 
 
 O śniegu, który był nieugaszony 
 przez tyle lat i w końcu
 płomyk lodowca wczołgiwał się 
 pod deski stodoły, 
 dokładnie tam, gdzie stały 
 rzędy rdzawych sąsieków. 
 
 O bramie kamienicy, 
 w którą pierwszej pogodnej nocy 
 wchodził ciepły podmuch kwietnia 
 i zostawał tak długo, 
 aż odleciały ptaki 
 odziane w czarne i białe 
 pióra miękkości.  
 
 Także o owocach 
 z podmokłych sadów 
 smakujących torfem. 
 
 Także o rzece 
 pięknej i niebezpiecznej 
 dlatego, że była piękna. 
 
 Jeśli zechcesz, będę 
 mówił dalej. 
 
 O deszczu raniącym dłonie, 
 ale dającym pić. 
 
 O słowach, 
 które musieliśmy zapomnieć. 
 
 O tych, które pamiętaliśmy, 
 ale nie potrafiliśmy wypowiedzieć. 
 
 O pewnej historii, 
 która się nie wydarzyła 
 i dlatego 
 zaistniała tak mocno 
 i bez lęku. 
 
 O jasności przerażonej 
 nadchodzącym mrokiem. 
 
 O mroku 
 zawsze ostatecznie zwyciężanym 
 przez jasność. 
 
 I o tej najważniejszej rzeczy, 
 której nigdy nie opisałem, 
 bo zawsze była 
 do opowiedzenia  
 w najdrobniejszych szczegółach. 
 
czwartek, 13 stycznia 2022
Do opowiedzenia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz