środa, 24 września 2014

Cienie, drobne przyjemności


Te drobne przyjemności, które
wnikają z wnętrza
domu (podmurówka, drewno) w rozpalone
od spadających liści
powietrze.

A większość zbierają cienie.
Sprawdzają ciemnymi palcami piec
chlebowy albo bratrurę. Mało się zostaje
domownikom.

Ba, każą się obsługiwać!

Czy zejdzie pan
na obiad? A co to
dzisiaj? To samo co zawsze.
Głowizna, kiszka,
kapusta, jak się uprzeć
ruski ser. Pogranicze, a jeszcze
te tutejsze ubiory – spojrzysz
i zaraz masz ochotę na kielicha.
Co nie przystoi
profesorowi klasycznego gimnazjum.

Rozumiem niezwyczajność,
wiśniówka i podgardle
niezbyt szykowna para.
Jeśli jakiś ratunek – to tylko w umiarze.

Ganek ugina się od
cienistej przeźroczystości.
Najmodniejsze czapki niewidki,
najgustowniejsze
szaty cesarza.

Wymieniają godności,
zawierają miłosne pakty
jak piwnice
przed chłodem
na wieki wieków.

Ubezpieczeni
na wypadek śmierci
przez zapomnienie.

Jesteśmy dla nich
śmiesznym dodatkiem,
kelnerami zgiętymi w ukłonie.

Coś im się należy
od życia.

Z drzewa spływają zapalone
łódki i dziwię się,
czemu nie gasną,
dryfując w grece wieczoru,
pożółkłej łacinie poranka.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz