środa, 2 kwietnia 2014

Nocny dyżur


Otwieram okno, by wpuścić
trochę śpiewu ptaków. Dzielę
go na części, żeby starczyło
na wszystkie ocalałe wazony
z różnych epok: żelaznego
trwania, węgielnej gotowości, majolikowego
lukru pozorów. Pielęgniarka
wraca z nocnego dyżuru; za kwadrans
zatrzaśnie drzwi, jakby tamowała
niechętną, by pozostać w ciele, krew.
Zaśnie w zimnym łóżku. W zapachu
ślubów i rozwodów. Piękno
wydostaje się spod powierzchni
widomego świata
i wtedy przez chwilę
krąży w niej jak woda
w liściu kasztanowca. I można być
przez ten moment
tym, kim i czym się chce, nawet
tą niedotykalną rzeczą, która topnieje
szybciej niż światła
znikającego samochodu,
uwolnionego przez powieki
z mocnych ramion skrzyżowania.






4 komentarze:

  1. Ten wiersz poruszył mnie do głębi. Dlaczego? Bo prawie poczułam to nocne jeszcze powietrze, budzący się dzień, który może obiecać raj lub piekło.
    Gdy otwieramy oczy jeszcze nie wiemy co będzie dalej. Słyszymy trzask drzwi na dole i myślimy: ktoś wraca czy odchodzi na zawsze? Dzwonek budzika zza ściany, szum gotującej się wody w czajniku... Wpadające światło dzieli nasz świat na przedtem i potem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie się cieszę, że wiersz dotarł do zakamarków duszy.
    Sytuacje graniczne, samo przechodzenie jednego stanu w drugi, jednej pory dnia w drugą, są niezwykle ciekawym materiałem. Mogą nieść również jakąś nadzieję, choć pewnie tkwi w nich i niebezpieczeństwo złego obrotu spraw.
    Bardzo dziękuję za ten wpis.

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, uważnie śledzę Pana poezję. Byłam czytelnikiem poprzedniej odsłony i cieszę się ogromnie, że nadal Pan tworzy z mgły i słońca. Pozwolę sobie czasami na mały wpis, jeśli jest to dla Pana jakimś drogowskazem... do takich dusz jak moja. Pozdrawiam słonecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie mi zawsze bardzo miło, serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń