środa, 30 kwietnia 2014
Cicha elektryka
Lubię samotność poranków,
gdy czerwony plecak córki
znika w rozłożystych gałęziach
szkoły jak jesienny liść
w cienkim szkle mrozu
lub grzbiet egzotycznej ryby
pulsującej niczym błyskawica
w odwróconych chmurach oceanu.
Wtedy zmianom pogody
towarzyszy jedynie
banalny śpiew wiatru,
wypełniony cichą elektryką.
Światło, które się pojawia,
niczego nie nazywa,
jest nieśmiałe i wiotkie.
Ale to z niego
wydobywa się
pewne siebie napięcie
łączące stopy i ziemię,
powołane do życia
dla tych,
którzy weszli w układ
scalony z pragnień
i zadziwionych niemożliwości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj :)
OdpowiedzUsuńUkład scalony z pragnień i zadziwionych niemożliwości...
Pięknie to ująłeś. Te układy są co prawda coraz mniejsze i mniejsze, ale za to coraz więcej w nich upakowanych elementów...
No i są coraz szybsze. Pewne siebie napięcie jest zapewne z tego powodu coraz mocniejsze - stopy czasem naprawdę z wielkim wysiłkiem mogą się na chwilę oderwać od ziemi, choć dodatkowo przeszkadza im w tym i grawitacja ;)
(nie napiszę przecież, że lata robią swoje ;)
No, ale co z tym światłem?
Jedyne, co o nim wiadomo na pewno, to chyba tylko to, że jeśli nawet jest czasem słabe, to jednak zawsze bardzo szybkie :)
Pozdrawiam
Niskie ukłony :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak Ty, ale ja mam poważne kłopoty z odnalezieniem się w świecie coraz mniejszych i coraz bardziej wielofunkcyjnych urządzeń :) Ale też nie napiszę, że to lata robią swoje :) W końcu swoją rolę odegrały tutaj również zimy :)
Światło... Zawsze szybkie, zawsze (chyba) zanikające i odtwarzane. Jeszcze odtwarzane.
Nawet patrząc z czysto praktycznego punktu widzenia, wciąż mamy go za mało.
Ciemniejemy jako gatunek. Pod każdym względem i w każdym rozumieniu. I co nam po tych płaskich telefonach? :)
Serdecznie Cię pozdrawiam
"Bo, według mnie, są światła żyjące i światła umarłe. Takie, co tylko świecą, i takie, co pamiętają. Co odpychają i zapraszają. Co patrzą i nie poznają. Co wszystko im jedno, komu świecą, i takie, które wiedzą komu."
OdpowiedzUsuńTak, to całkiem możliwe.
OdpowiedzUsuńChoć ja wolę wierzyć, że jednak każde światło żyje. I że jego blask wpisany jest w jakiś zamysł.
Pozdrowienia!
Tak, światło postrzegane jest w wielu systemach filozoficznych jako metafora boskości, dobra, doskonałości. Dlatego, dobrze jest wierzyć, że każde światło żyje. Że jest w tym jakiś sens, że w jego blasku jest "jakiś zamysł".
OdpowiedzUsuńAle jeśli powtórzymy za Wiesławem Myśliwskim, że są "światła umarłe", czy znaczyć to będzie, że Bóg, który jest „Stwórcą światłości" umarł?