środa, 13 listopada 2013
We śnie, w śpiewie, w powietrzu
Senność mnie ogarnia,
śpiewność.
Kołyszę się,
dziad proszalny, pod grubym futrem
milczenia. A tam już tańczą.
Tam tańczą
beze mnie.
Co w tym dziwnego? To się toczy
obok, mimo.
Dziki królik w głębokim polu
nadstawił uszu, spłoszony. Tonie
w powietrzu. Ile w jego oczach
świata! A teraz ci,
co tańczyli,
idą gęstą ławą, rzeki
dla nich nie starczy. To wszystko widzę
zza powiek przymkniętych. Ich nogi
poranione na wysokości
łydek przez kry. Sen,
kapłan mroku, stąpa z pewnością
bogatego turysty.
Zdejmuję buty przed światem.
To, co się nie śni,
odpoczywa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz