poniedziałek, 3 listopada 2025

*** (Gdy moim ciałem…)


Gdy moim ciałem wstrząsał szloch


Gdy brała je w posiadanie myśl o rozkoszy, lecz nie sama


rozkosz Gdy piękno wypalało mi wzrok i ratunek był w tym co przyziemne


Gdy byłem dniem i godziną, a potem czerpałem z nicości


Gdy jadłem, piłem, oddychałem dawną, tamtą mową


Gdy stałem bosy, a ziemia była zimna jak srebro


Gdy wynosiłem kosze pełne buteleczek po amerykańskiej aspirynie


Gdy byłem witrażem i przechodziła przeze mnie zielona światłość


dnia Gdy pragnąłem, byłem pojony i znowu pragnąłem


W grzechu, w stanie łaski, w końcu, na początku


W którym królestwie żyłem najpełniej?


W którym oddechu? 









 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz