Widzę dachy przez wąską szczelinę między 
 zasłonami. Tędy również dostaje się 
 
 do wnętrza słupek dymu z jednego 
 lub drugiego komina, tam, daleko. Także ja 
 
 wyślizguję się tą drogą, kiedy 
 wyprawiam się w to czy inne 
 
 zapatrzenie. Taką lub inną 
 porą roku i życia. 
 
 Dachówka jest na wyciągnięcie ręki 
 jak los osiadłych tu tych czy tamtych ludzi. 
 
 Cegły czernieją godzina po godzinie. 
 Obłoki stają się coraz bielsze i bliższe. 
 
 Pionowa szczelina 
 wysysa schnącą kość zmierzchu. 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz