Wśród przejść poczynionych specjalnie 
 na użytek wizytujących – między 
 przegrodą z regipsu a dwojgiem 
 ludzi zatopionych w rudziejącym pejzażu, 
 gdzie rozbłyska gwiazda na granatowym niebie 
 i coś potężnieje na granicy planów. 
 Właśnie tutaj jesteś: w wiecznym pomiędzy. 
 Na granicy. Za chwilę 
 wyjdziesz na ulicę, unosząc w splotach nitek 
 swojego ubrania resztki zapachu farb 
 i skóry modelek. Będziesz stał bezradny, 
 naznaczony przez ciężkie płatki słońca. 
 W końcu ruszysz przed siebie wąwozem, znowu 
 pomiędzy. Wystawy będą obiecywać, 
 pierwsze lampy o chwiejnych żółtych słupkach 
 odetchną z ulgą po męczącym dniu 
 bezczynności. Będziesz śledził 
 tych wszystkich, którzy 
 śledzili ciebie. Krok po kroku, gest 
 za gestem, przez całe stulecia. Istniejąc 
 w zasadzie już tylko 
 w obrazie widzianym 
 kilka godzin temu, z ulgą 
 przyjmiesz rozlewający się wieczór.  
 Coraz bardziej 
 między twardą bramą drzew 
 po prawej a mglistością tego,
 co zawsze było 
 mniej lub bardziej poza. 
piątek, 24 czerwca 2022
W galerii
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz