W hotelu opuszczonym nawet przez niedawne cienie wierne głosom,   
tak mocno podbitym siwizną i zapiekłym szczęściem lub obłokiem żalu,  
że ktoś jeszcze musi wyłączyć przybrany drzewną oklejką gramofon 
i unieść ramię jak swoje nad czarną zatoką pomału,   
by odpiąć to od czasu. Czerń wiruje wraz z ziemią, tyle że bardziej widomie, 
pozwalając pojąć swe miejsce człowiekowi, który weń się wplątał. 
Palce odbijają się na bieżni dla mrówek nieznanego bliżej faraona, 
którego grobowca wierzchołek z cukru odcina świetlista przekątna, 
tworząc wyspę na stole z namacalnych promieni. 
Nic tak cennego jak światło w mroku porze nad wyraz smutnej  
w oczekiwaniu przemiany. I być może coś się w niej przemieni, 
bo nie sposób tu istnieć jak dawniej. I taki jest plus tej 
sytuacji, że zewsząd tutaj ku tobie się zbiegły 
twarze, których owale, a czasem i kanciaste szczęki, 
wyrażają wszystko – może prócz dzisiejszości. Dwa długie szeregi 
na wybiegu mód przeszłych – obieg wymuszony i zamknięty. 
Postmodernistyczny w każdym wysmukłym calu kelner 
obsługuje cię dość wytwornie, rzekłbyś nawet: z gracją, 
gdy tymczasem afisz informuje o spektaklu niedzielnym. 
(Mile widziane datki i zachwyt zakończony owacją). 
Ręce same składają się do oklasków. W sumie 
nikomu nie przeszkadza, że dźwięk wyprzedza zdarzenie; zatem  
jeśli istniałaby jakaś ogólna teoria przesunięć, 
mógłbyś – ty, kot, negliż wieczoru – być na jej temat żywym referatem. 
W krzyżówce brak tylko kilku haseł. Ilustrowany tygodnik  
wpadł widać już komuś w ręce, więc splendor nagrody blednie. 
Sam złożony z dopisków, byłbyś raczej o wiele bardziej skłonny 
przychylić się do sugestii: skreślić niepotrzebne. 
Cicho jeszcze gra radio, na którym godzina jak kurs nieznanej waluty
zmienia się w upartym marszu w stronę jakiegoś Kanaanu, 
szukając swym szyderczym zwyczajem zrozumienia u tych, 
którym przyszło żałować, że czas nie przystanął. 
 
środa, 26 lipca 2023
Wieczór w R.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz