Niechętnie, na przekór 
 sobie, po skrzypiących deskach 
 albo po stopniach drewnianych schodów, 
 które przejęły od ciszy 
 barwę szarości, z lękiem, 
 przeczuwanym, ale niedoświadczonym bólem 
 albo właśnie z rozkoszą, 
 myśląc o nowym dniu, 
 ponownych narodzinach, 
 nieśmiertelności – 
 tak się poruszaliśmy 
 we wnętrzach tych wszystkich domów, 
 po ich sekretnych 
 takich samych 
 ciemnościach przykrytych 
 dywanami i opowieściami 
 wywiedzionymi z letnich upałów. 
 Były jeszcze tapety: przypominały 
 zieloną płachtę na zboże; 
 przyjmowały dłonie 
 i obmywały je 
 z szorstkości, 
 a wtedy niebo 
 stawało się ciemne. Potem zamykały się 
 szerokie na pół palca gabloty z gazetami, 
 tak jak zamknął się jeden 
 i drugi wiek. Zostawała 
 twarda jak skóra 
 spieczonego chleba 
 pamięć i kilka informacji petitem 
 z ubiegłego kraju. Niechętnie, 
 na przekór. Albo może właśnie 
 z bolesną, lecz mimo wszystko rozkoszą. 
wtorek, 17 stycznia 2023
We wnętrzach domów
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz