Ukroiwszy solidny kawał błękitności, 
 niemal zamarła. Wszystko to widziałem, 
 stojąc u stajen. A potem wleciała, 
 niszcząc nieśmiały obraz. Tamte 
 drgające, głodne pociągnięcia pędzla 
 na szkle dnia gorącym, płynnym prawie! Dla niej 
 nie były chyba pierwszyzną; a zatem  
 wprawa w mijaniu przeszkód i ów transport 
 tego, co brzydkie, szpetne już na wieki  
 imponowały świadkom: drzewu i kamieniom. 
 Te pęczniały w złości – nie móc o czymś mówić! 
 Upadek z lotem, w więzi pożądania, 
 zawsze czekają, by skoczyć do gardła.  
 Może już toczy się ta walka, kiedy 
 nurt snu lepi oczy mułem nocnej rzeki.  
 Brud glinnych spoiw wokół wrzaskliwego
 ciepła narastał. Przesłoniłem oczy; 
 przygarażowa sadzawko Siloe! 
 Nie wracaj wzroku, gdy razem z jaskółką 
 znaki kreślimy w powietrzu i w ziemi,  
 po kostki gasnąc w promienistym świetle  
 w ten dzień budowy gniazda – zaślepieni. 
 
środa, 27 kwietnia 2022
Jaskółka buduje gniazdo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz