czwartek, 8 kwietnia 2021

Droga w kwietniu


Fakt, że niełatwo
było się tamtędy przedzierać, gdy
zwężała się na metr, ocieniona,
wśród pożywnych okruchów
minionych tygodni albo
odpadków tego, co sięgało jeszcze
dalej. Zwierzęta, słoneczne na swój
szorstki sposób, rude lub zachwycająco
szarobrązowe, zanurzały kanciaste pyski
w przydrożnych śmieciach szybciej i bardziej
odpowiedzialnie niż my
stawialiśmy stopy, zwierzęta odrzucające
ze wzgardą łuski butelek, rozciętą czaszkę piłki,
srebrny szelest opakowań, zatrzymujące się
na chwilę przy nadpleśniałych kromkach chleba,
zeszłorocznych owocach utoczonych z pożywnej,
słodkiej wody. Droga
wiodąca do boisk, które leżały
jak cienie wielkich nieruchomych skrzydeł,
droga w kwietniu, na skróty,
już pęczniejąca sokami,
ale nadal nierozrosła, gliniasta,
opadająca cichym łukiem w gęstwę
traw, które wkrótce
i tak miały zagłuszyć wszystko
z bezwzględną, nieustępliwą czułością. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz