Spadł śnieg i wszystkie poczynione plany 
wziął w swoje białe, miękkie kleszcze. 
Parskają niespodzianie wrzącą wodą krany,
odkręcone przez chłopca z zimowej kolonii, 
który rozmywa parą wzrok nadal zaspany 
i usiłuje znowu, jak co dzień, dogonić 
coś, czego istnienie przeczuwa, ale nie zna jeszcze. 
Nieco dalej, choć nie aż tak znowu, 
by nie dało się dojrzeć, kobieta w mleczarni 
notuje przypływ mleka, śliniąc ołówek kopiowy,   
a ryk krów, które na biel czarne łaty filuternie kładą, 
wypełnia obory w doliny mroźnym cudzysłowie   
i wciąż tłustym ciepłem paruje nad kadzią,  
zlepiając kosmyk pod chustką skrywany niezdarnie. 
Pejzaż buksuje wraz z zielonym fordem; kierowca 
klnie, odsłaniając posady świata, a przynajmniej
jego bliższej nam części: zwiedzionej na manowce
bieli, zimna i co tam jeszcze jest w asortymencie
tej pory roku. Kłąb pary w umywalni wiruje nad chłopcem,
kobieta pachnie mlekiem i ford spod kół na zakręcie
jak siewnik wyrzuca zimne ziarno: z pasją, choć 
poniedziałek, 18 stycznia 2021
Akwarela zimowa
[jednostajnie.  
niedziela, 10 stycznia 2021
*** (Gdy owinięty szczelnie płaszczem…)
Gdy owinięty szczelnie płaszczem sam siebie ocalasz
od niespodzianek pogody i od straty ciepła,
które otacza dusze takie jak twoja (nie zważając wcale
na zysk swych poczynań), ruszaj przed siebie. Gdy       
[zwlekasz,
niknie coś i nie wraca, drobina, dzięki którejmogłeś żyć pod każdą szerokością, choćby nie wiem jak
[odległa  
była twoja własna szarość skażona tą niespójną chmurą.Więc nie trać, nie trać nadziei ni ciepła! –
owszem, to ma być wiersz pogodny: precz z ponurą
wizją dziejów jednostki na tle szczęśliwej ludzkości!
Dziewczyna, którą właśnie widzisz schyloną na pomoście,
gdy rzuca kwiaty do wody, patrząc na bukiecik z góry
mknący do mórz, dłońmi pozbawionymi rękawiczek
[klaszcze 
uciesznie. Widzisz to, lecz nie wiesz, czym w istocie jest jej radość i jakie miejsce może zająć na twej liście
[pociech. 
To stąd, by pojąć, idziesz – otulony płaszczem. 
 
 
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)