wtorek, 20 sierpnia 2019

Nieznośne piękno


Nieznośne piękno surowego brzegu,
który sam jeden stawia opór morzu.

Znikąd odsieczy, przeciwnie: okrzyki
wzburzenia, salwy gardłowych pogróżek.

– Cóż trwanie wobec mórz potęgi znaczy –
mówią wiedzący. – Próżny to wysiłek.

Poddają włosy wiatrom, które morze
pchają ku piaskom, toczą między skały.

Przyjmują soli grudki w chętne dłonie.
– Oto konieczność. Cóż można poradzić?

Fal barbarzyństwo tłumaczą uczenie,
że pod spienioną burzą czysta głębia.

Mówią o sensie tych jasnych wyniesień
na krańcach fali bijącej w urwisko.

Gdy noc nadchodzi, oni ciągle jeszcze
z ustami w wodzie swe głoszą oracje.

Choć woda gasi ich naftowe lampy,
nasiąka papier – oni chwalą wodę.

Morze się cofa. Białe wstaje światło
i w soli rzeźbi nowy posąg świtu.

Nieznośne piękno, nieznośna wytrwałość.
Morze się cofa. Brzeg, a na nim światłość.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz