Choćbyś chciał wybrać inaczej, 
inaczej nie wybierzesz. 
Okno domu, gospody, chybotliwego 
pociągu jest twoim okiem, 
a nie masz innego, 
gdy wokół deszcz jak sztruksowa moda. 
I twoje odbicie w wielkiej 
tafli świtu – też pogodzone, płaskie. 
Tam grają w kości, tam spór się zapala, 
piłka kozłuje wprost w kwartał pokrzywy. 
Tam – to. Tu jest zaś 
twoje. Niczego nie bronisz, 
ale i nikt też na nic nie nastaje. 
Wolno się toczy 
krew jak obca rzeka 
w kraju o obcej, przeźroczystej skórze.  
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz