środa, 25 lutego 2015

Narzędzie


I

Tak więc czym jest to narzędzie,
które – jak się zdaje – wypełniam, a może
to ono umacnia
moje kości,
pionowe ściany mięśni,
po których wspina się
zawsze nowe pragnienie?

II

Dziś noc bezwietrzna; wiatr
nie przepędza gwiazd,
mogę rozmawiać
z nimi jak ze sobą
o tym szczególnym zimnym urodzaju.

Odłożony niby
motyka w wilgotnym srebrze; albo
przyłożony do bujnego żywiołu,
by ciąć.

III

Co się wypełnia, co
w nas i dla nas się gotuje?

Na ile to, czym czynisz
jest twoim, tylko twoim?

Czy może nie należy
do ciebie – jak chłód,
sen zwierzęcia,
brzeszczot błyskawicy?

Idziesz na rękach
przez pole dzierżawne
i głośno krzyczysz:
Oto trzymam ziemię
w urodzajnych dłoniach.

Nieświadom swej całej
przewrotnej niewiedzy.






1 komentarz:

  1. Bardzo przykuwający i niedający spokoju wiersz, można czytać i czytać.

    OdpowiedzUsuń