piątek, 25 lipca 2025

Wzdłuż granic

 
Na kamieńcu koń pochyla się
i pije. Wyżej, gdzie woda spiętrzona,
ktoś – kobieta? mężczyzna? – wypływa
na środek rzeki, obraca się na plecy,
odchyla głowę. Ważki jak na rysunku dziecka
wolno opadają na kamienie. Nie starczy ich cieni
dla nagłej, porywczej bieli.
Komunikaty przestrzegają przed burzą,
ale niebo nadal jest pogodne. Zrujnowany hotel
czeka zmierzchu, by przyjąć wspomnienia.
Za dnia omija go nawet rzeka. Tylko nocą
oleista czerń gości wśród odrapanych ścian.
Wystarczyło na chwilę przymknąć oczy,
by kąpiąca się postać dotarła do brzegu
i zniknęła. Parskanie konia oddala się
wzdłuż granic nerwowego, letniego snu.
Grzechot kopyt na kamieńcu. Tu i tam,
gdzie woda jest spiętrzona, by można było pływać.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz