Będziesz jechał skrajem 
 zimy, sam – i nie napotkasz nikogo. 
 Dlatego słowa 
 będą do ciebie wracać: te same, 
 niedotknięte. Będziesz 
 jechał przez śnieg, przez dolinę 
 bieli. Czasem w ciszy 
 niemal idealnej i dlatego 
 tak ciężkiej. Złożone dłonie drzew 
 będą przecinać obłoki. A ty 
 będziesz zadawał pytania, 
 przykładając ucho 
 do zmrożonej ziemi. Poczujesz 
 falowanie, trudną pracę 
 wyschłej gliny, pokładów 
 pamięci. Ale to wszystko, 
 co będzie ci dane. 
 Być może dotrzesz tam, 
 gdzie planowałeś, być 
 może zanurzysz dłonie 
 w szarym nurcie zaznaczonej 
 na twej mapie rzeki. 
 Ale nie po to w istocie 
 podjąłeś tę podróż. Pragnąłeś 
 pytań bez odpowiedzi, wiedziałeś 
 o swoich słowach 
 rozpraszanych przez zimne 
 powietrze. Oddychasz z ulgą, 
 czując, jak krew 
 roznosi twoje sylaby 
 po całym ciele. Jak wzrastają 
 jednocześnie świt i zmierzch, 
 jak gałęzie zimy 
 chwytają w sieć 
 twoje najszczęśliwsze gwiazdy. 
 Jak skrzypią na śniegu 
 twoje policzone kroki. 
czwartek, 26 stycznia 2023
Podróż zimowa
wtorek, 17 stycznia 2023
We wnętrzach domów
 
Niechętnie, na przekór 
 sobie, po skrzypiących deskach 
 albo po stopniach drewnianych schodów, 
 które przejęły od ciszy 
 barwę szarości, z lękiem, 
 przeczuwanym, ale niedoświadczonym bólem 
 albo właśnie z rozkoszą, 
 myśląc o nowym dniu, 
 ponownych narodzinach, 
 nieśmiertelności – 
 tak się poruszaliśmy 
 we wnętrzach tych wszystkich domów, 
 po ich sekretnych 
 takich samych 
 ciemnościach przykrytych 
 dywanami i opowieściami 
 wywiedzionymi z letnich upałów. 
 Były jeszcze tapety: przypominały 
 zieloną płachtę na zboże; 
 przyjmowały dłonie 
 i obmywały je 
 z szorstkości, 
 a wtedy niebo 
 stawało się ciemne. Potem zamykały się 
 szerokie na pół palca gabloty z gazetami, 
 tak jak zamknął się jeden 
 i drugi wiek. Zostawała 
 twarda jak skóra 
 spieczonego chleba 
 pamięć i kilka informacji petitem 
 z ubiegłego kraju. Niechętnie, 
 na przekór. Albo może właśnie 
 z bolesną, lecz mimo wszystko rozkoszą.