Będziemy znowu spotykać się 
 na wielkich placach,  
 będziemy czytać Rymkiewicza, 
 sławić maestrię dróg, 
 którymi przechadzał się Rilke. 
 Szczyt niedokończonej katedry 
 zarysujemy zmarzniętą dłonią  
 drżącymi kreskami. 
 Przetrzemy okulary, zapalimy papierosy. 
 Ogniska wespną się ku odległej ciszy  
 równym, wysokim płomieniem. 
 Zaczniemy porządkować nasze biblioteki, 
 by to, co w nich najcenniejsze, 
 zawsze było pod ręką. 
 Niektórzy podejmą rozpaczliwe próby 
 przeczenia kłamstwu. 
 Inni, pogodzeni, zaciągną zasłony obojętności. 
 Będą też tacy, bez wątpienia, 
 których skuszą kolorowe trykoty 
 i wizja nieustannego balu 
 w świetle pozłacanych kandelabrów. 
 Ale rzeki nadal będą uporczywie płynąć, 
 ucząc cierpliwości. Białe młyny 
 stojące na ich brzegach będą wiodły 
 swój cichy, pracowity żywot. Zielone góry 
 wciąż będą schodzić w dół, ku morzu. 
 Zaświeci o północy 
 bruk uliczki pod wiosennym deszczem. 
 Zastukają obcasy. Wzejdzie słońce.  
 Podniesiemy wzrok, niosąc w dłoniach 
swoją liczną samotność.  
czwartek, 4 stycznia 2024
Będziemy
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)