Musiałem zabić psa, mówił,
bo rzucił się na ptactwo.
Tyleśmy lat przeżyli,
dobry był i łagodny.
To stało się, gdy tamtej
nocy wytropił w trawie
wronę na wpół zamarzłą
i tknęło go szaleństwo.
Czułem jak na nas obu
ciemna nachodzi chmura,
jak z wnętrza się dobija
gorąc. Pewnie dlatego
stało się. Niepowstrzymany
jest ów ogień. Teraz
drży zimna cisza. Zasobne dawniej,
podupadło moje gospodarstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz