środa, 13 listopada 2019
Przygotowywanie opału
Ciężar pod wczesnym śniegiem.
Chyba się spóźniliśmy, co?
Ślizgają się buty. Ślizga się
na skórze splot nici.
Metrówki zsuwają się jak pług
i wszystko jest jeszcze bardziej policzalne.
Wilgotny oddech ogrzewa korę,
gdy zlizujemy śnieg z pnia,
i wtedy błyska słońce
dokładnie w ogniwie napiętego łańcucha
jak najwyższy punkt arii
piły spalinowej i ciągnika.
Podnośnik naciąga łańcuch.
Prowadzimy pojmane słońce
do samego wieczora,
kiedy hydraulika pozwala mu
swobodnie ułożyć się
na porzuconej poduszce gałęzi.
Rzeka w dole unika naszego wzroku.
Rozpłatane pnie wspierają się
na kruchym lodzie,
który wysłuchuje ich skrzypiącej skargi.
Tyle opału, dłonie takie zimne.
Chyba się spóźniliśmy, co?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz