środa, 18 grudnia 2019
Jezioro
Jezioro wezbrało i zamilkło. Dobrze. Już mnie nie odwiedza
nikt w snach, w związku z czym mam spokój i mogę
śnić o światach, końcach światów, pniach bez
wnętrzności niesionych przybrzeżnym prądem i rytmem
ku wyobrażonym przystaniom. O miastach
stromych i jasnych. Czasami też
o tym, jak to jest na przykład żyć lat kilkaset
za wcześnie, kilkaset za późno? Lub z kimś o kilka
dni minąć się? Kilka godzin? Mieć tego
świadomość. Błąkać się niby
pies z latarnią, która na kołysce szyi
rzuca drżące skrawki ciepłego papieru;
nie być tutejszym nigdzie, w żadnym czasie.
Jest większa samotność? Ten, który otwiera
słowem to jezioro, w nie zarzuca niewód,
nie może się dziwić, że w tym czy w tym czasie
ono go pochłonie. Wezbrane, milczące.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz