czwartek, 12 grudnia 2019
Dłoń z kamienia
Wspomnienie, które przyszło tak nagle,
tak niespodziewanie.
Zadziwiające wspomnienie...
W prześwicie budynków migotały światła.
Włączyłem kierunkowskaz, wjechałem w jedną
z tych bocznych uliczek, w których
zawsze likwiduje się sklepy
spożywcze i otwiera piekarnie
z półkami wysypanymi mąką.
Więc przypomniałem sobie,
jak zostałeś porzucony przez
jakąś studentkę literatury z talentem
rzeźbiarskim, a może studentkę rzeźby
z talentem do pisania zwięzłych
biogramów. Jak zostałeś
z dłonią wyrzeźbioną przez nią w kamieniu
i od niej również
powziętym zamiłowaniem do papierosów,
w które wdmuchiwałeś dym,
które wyzwalałeś z bibułek,
z których tytoń wygładzałeś na stole,
aż znowu stawały się
zielenią łodyg i liści,
tak jak ty wracające
do stworzenia świata,
do czegoś tak pierwszego
jak smutek, radość
albo coś dokładnie pomiędzy.
Do tego miejsca, gdzie się zatrzymałem,
w prześwicie budynków,
w migocących, drapieżnych światłach.
Między ich zębami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz