piątek, 20 grudnia 2019
I to także
W mieście pozostawionym samemu sobie i wyczynom
architektów, co żyli i szli ku obcym przestrzeniom pospołu
z epokami, nurtami, kamienną modą... Zimą
wygląda to jeszcze gorzej. Na krawędziach stołu
przy oknie cerata przetarta odsłania
blizn tajemnice, bo nie tylko miastom
rany zadaje przypadek. Gdy w kranach
dzień wraz z przepływem wody wolno wzrasta
i kolejne ciała spłukują z siebie spopielone godziny,
świt liczy w sieć szarości schwytane lamp płomienie,
w których wszystko jest to, o czym wspólnie milczymy,
i to także, co powinno być, a nie jest, milczeniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz