Jak trudno poruszać się o lasce
ze sztukowanych ołówków. I jeszcze
prowadzić tu dialog, zagryzać wargi, gdy
grafit topnieje w dłoniach
jak nocny, zimny deszcz
lub cień wierzby.
Tej nocy nic nie próbowało zasnąć.
Brudna zieleń
podnosiła swoje zmęczone oko
i drżały liście.
Jak trudno zamieszkać tam,
gdzie wzgórza schodzą się i łączą
na tak długo, jak tylko
pozwala im cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz