środa, 30 października 2019
Uczeń
Odrabiał lekcje.
I tak się zagłębił
w przepaście kartek, że nie zauważył
przepływu światła
(szło bokiem, na części
tnąc parkan i to, co za nim:
cienistość kasztanów).
Aż promień i jego dotknął.
Wzdrygnął się, ułożył
zeszyt jak dziecko
do snu. Stanął w oknie.
Patrzył, jak chmura niknie w miękkim niebie,
jak z dnia wyzute mrocznieją kominy;
zniekształconymi w szybie poruszył ustami,
wypracowując słowo:
zachwytu? przekleństwa?
Nikt się nie dowie. Nadjechał autobus
i to, co było tylko chwilą, porwał
jak ptak niosący żywy, rozedrgany
pokarm dla piskląt.
I wszystko ucichło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz