piątek, 18 października 2019
Z przygód H. F. (XI)
Zieleń nadbrzeżna, niosąc ukojenie
oku, wciąż śmielej pochłaniała nowe
kolonie: hale fabryczne i ziemie
wyjałowione, spękane – posłowie
dawnych dramatów. Ten ich nie opowie,
kto nie jest choćby tutejszy po części.
I nie zrozumie głębia czystej wody,
że o dno łodzi żwir dna rzeki chrzęści
bez pasażerów wiedzy i bez zgody.
Nowe wyrosły na pustkach ogrody,
których docenić dzikie można piękno,
sunąc wzdłuż brzegu, ale rzeki środkiem,
będąc bezpiecznym. Czy siłą podstępną
jest czas? Doprawdy? Trwanie... Wciąż istotne
giną nam rzeczy w nurcie spraw. Samotnie
niknie dzień, choć dla ludzi tylu wspólny,
że przez chwil kilka ta mnogość złudzenia
może stać się przyczyną. Więc pozwólmy
nieść się tej złudzie! Jednak się nie zmienia
porządek, wspomnij, mimo zaprzeczenia.
Komin fabryki wygasłej, baraki
cegielni giną już z oczu jak starte
z czarnej tablicy nieporadne znaki
uczuć – kadzidło twierdzenia poparte
kredą dowodu... Co dzisiaj są warte?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz