poniedziałek, 7 października 2019
Z przygód H. F. (II)
Tam, gdzie szalone następują zmiany,
to znaczy: podłoże zaczyna pod stopą
falować i objęci: trzeźwy wraz z pijanym
jednaki nagle odczuwają kłopot,
by się utrzymać w równowadze – dokąd
zwrócić się wówczas? Dym się lekko smuży
ponad lasami, w których pnie znaczone
rudością kit i ptasich piór kurzem
drzew chwalą trwałość od stóp po koronę
(ta zaś obłoków jest widomym tronem).
W głębinach piasku pracują korzenie.
Po liści zeschłych czerwieni przemyka
cień zeszłej zimy lub zmroku widzenie,
co w pordzewiałych usidlone wnykach
głosu użycza brzegówkom. Na przykład
stosowny szansy może nie być więcej:
to czas, kiedy błędnik i żywioł kiełznane
pozwalają usłyszeć jak skrzypi w butelce
rzeki korek łodzi i jak nurty szklane
zamykają nas, małych, zgodnie z jakimś planem
dla ucieszenia albo dla przestrogi
przyszłym żeglarzom, trampom czy łazęgom,
którzy – jak my teraz – poszukując drogi,
znowu wyruszą i znów błądzić będą
z tym samym lękiem i na przekór lękom.
Dłoń niech dotknie kory, kiedy łódź przybije
z zieleni rzeki do zieleni brzegu.
Stopa, co tyle przeszła ziem niczyich,
niechaj rozpozna suchość piasku. Z niego
równo wyczyta bliskość i odległość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz