wtorek, 15 października 2019
Z przygód H. F. (IX. Woźnica)
Ściągnął nagle lejce i koń przeorał
kopytami piach, po czym stanął
zdziwiony. A było, zdaje się, rano
i jak to zwykle bywa – wczoraj.
Z wozu worki jutowe spadły
prosto w sypkie podłoże.
Zsiadł i obok nich się ułożył
do snu. Oblizał spieczone wargi.
Koń stał, niecierpliwy. Na wozie
zbierała się rosa, nawilżając drewno.
Przebudził się, rozgarnął piach i ziewnął,
sprawdzając postronek. W tej pozie
zastygł przez chwilę, wpatrzony
w koński zad i kłąb. Parowała
gęstwina zamykająca ciało,
jakby świat przed sobą samym coś zasłonił.
Ciemny deszczu chlupot wisiał
w szarych gałęziach aż sam do cna zszarzał.
A było to, jeśli wierzyć słowom kronikarza,
jak to tylko z rzadka jest – dzisiaj.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz