czwartek, 11 maja 2023

Zabawki

 
W tamtym pokoju, gdzie do dziś jeszcze czerwień
dywanu parzy na stopach dziecka delikatną skórę,
trzeba mieć zawsze tych kilka godzin w rezerwie,
by wyprowadzić natarcie, poprawiając kaburę,

choć pas z dermy się zgubił. Colt także. Trzeba będzie strzelać
z patyka, a tak dobrze na masie perłowej
leżał palec. Wiadomo, gubić się to przejaw
dorosłości. Cudzy, nigdy nasz, los jest jak przypowieść.

Gdyśmy przy tym: na półkach w broszurze wydane
przypadki Tecumseha obok Ammonitów
losu – dziwne zrządzenie ręki. Pod kolekcją szklanek
leżą wyniki badań z recytatywem „nie wykryto”.

(W barku, który otworzysz, jeśli klucz przekręcisz
w odwrotną stronę, słowacki rum i jemna, również syfon
pozbawiony nabojów, bezbronny i senny,
na podobieństwo pamięci samotnie wysycha).

Lato ciemnieje. W kalendarzu ruskie
miesiące, za ścianą gra „Moskwa z melodią
i piosenką”. Cień cebul kołuje nad wózkiem
bez resorów i wwierca się w skaj jak płacz niemowląt.

Jest tu i czarny kredens – dyliżans z Zachodu,
z którego ze śliwkami skrzynki nie zabrano
przez nieuwagę lub z innego zupełnie powodu
zostawiono do podziału kowbojom i Indianom.

Rośnie wycięta lipa, brzęczą pszczoły całkiem
nieświadome swojego nieistnienia. Potem
przejeżdża na wstecznym auto lub dwa. I cisza. Czarne strzałki
jaskółek zwiastują minioną w zeszłym wieku słotę.

A po kwadransie jesień; półmrok się zakrada
w każdą szparę w podłodze albo właśnie stamtąd
dobywa się ta mgła zawiązująca nam oczy, gdy rusza defilada
kariatyd tracących głowę pod kolejową rampą. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz