Pod grubą skórą wczesnojesiennej pogody,
gdy gotują się krople wiśni i piaszczysta droga
wybiela się ze wszystkich sił przed horyzontem,
nic nie jest bez winy, także kroki
obchodzące przestrzeń bardziej niż ten, który
je stawiał: budowniczy żywych, niknących pomników.
Teraz trwa targ (pamiętasz?) i spowiedź poszarzałych jabłoni;
obłoki płyną, niepowstrzymane. I jakże
wysoki jest brzeg lata, odmykający usta rzece
cichej dotąd i gęstej jak wędrowny
cień. Dłonie garniec formują, a to jest kształt echa,
co zastąpi tu z czasem nasz zanikły głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz