Magnolie kwitną na ulicy w dół
idącej w sposób łagodny i miły.
Białą kobiety pościel wywiesiły;
w łódkach ramion rozwartych żeglują przez bruk.
Za blokiem nasyp, a na nim prowadzą
tory na obce, bez imion południe.
Wagony z węglem jak wyspy bezludne
w wersji z dowozem – archipelag sadzy.
Magnolie kwitną. Niebo ponacinał
przed laty pociągów stuk. Ich cień na płatkach
wyczerpał limit szarości do ostatka.
Choć przeczy temu w wygasłych oknach pajęczyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz