Tyle i tyle, że… Tak się mawiało,
gdy coś niebezpiecznie, kto wie może nawet
w sposób niemal niezauważalny lub przeciwnie: widomie
igrający z prawidłami losu, rosło i rosło
do czasu aż nagła
ostrość przekłuwała przesyt
i przynosiła pouczający
koniec. Przeczuwany, nawet
oczekiwany nadmiar, proszący
o stosowną karę; porachowane: tyle tu, tyle
tam, a wszędzie zbyt wiele. Mimo to
zawsze było w tym rozwiązaniu jakieś
rozkołysane zaskoczenie, coś
podobnego do uczucia, które
towarzyszyło nam, patrzącym,
jak ryba wisząca na żyłce
wędki ogromnieje
z każdą chwilą
w dniu tak upalnym,
że z wolna wszystko
przestawało istnieć
i nikt nie spodziewał się już
absolutnie niczego.
poniedziałek, 13 września 2021
Tyle i tyle
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz