Nie mogę być śmiertelnie
poważny. W zupełności wystarcza
mi odwieczna ludzka śmiertelność. Oczywiście,
przyjmowana z należytą powagą, lecz także
zrozumieniem, co w końcu
nie musi przywdziewać
rozciągliwej maski smutku.
Moje bose stopy
wsparte na ostrych łukach
skał. Moje ramiona
obejmują krańce archipelagu. Mam
i nie mam. Czyż to nie zabawne?
Czyż nie jasne, świetliste?
Koronę drzewa rozsadza to światło
i wiedzie w górę, wznosi jak szklistą katedrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz