poniedziałek, 10 lutego 2020
Kiedy w gorączce...
Kiedy w gorączce na głowę naciągasz ciężką kołdrę,
nie bierz tych, co przychodzą, myśli za zbyt mądre.
Zresztą, że domagają się typologii raczej
innej, z asyryjskich czerp czytników znaczeń,
tam kategorie właściwsze wynajdując chyba
zjawom sennym (patrz: Who is who, Aszur, bio Sennacheryba).
Więc od gorączki myśli sam będąc w malignie,
czekasz aż świat drżący do nich, drżących, przylgnie.
Wspomnisz jakiegoś gościa, co wisiał ci kasę,
monity twe kojąc frazą o tao poza czasem.
Lub dłonie, co ściskały – jak mocno! jak żarliwie! –
„Znaj pan bezmiar sympatii, jaką do pana żywię!”.
Kasjera na stacyjce, który co niedziela
chlapał marynarkę kawą, tak jakby udzielał
chrztu w celi. (Za nim klatki odrapany smutek
z widokiem na podwórze w mgle prania. Odprute
od ścian guziki okien ostrzem światła bladym
nie trzymały fasonu ani też fasady.
Ta pękała, niezdarnie klamrami spinana
wśród plam bzu, co schły szybciej niż po kawie plama).
Stracone: czas, akcje, gotówki stos (skąd?) albo i
powieści cykl niepowstały z braku dobrej woli.
Wyliczasz, odchylając głowę. Zimne drżenie.
Śnisz, że nie śnisz. Lecz umysł gorączkowo drzemie.
Z wolna tracisz świadomość; mrok bierze twój teatr.
Czerń z odcieni wyprana siebie samą wypiera,
szklistości oddając pole i do ciebie prawo.
Chciałbyś móc unieść głowę, w oczy spojrzeć zjawom,
lecz budzi cię silnik furgonu. „Systemy
kuchenne. Na wymiar”. Budząc się, nie wiemy,
w jakim świat jest wymiarze, a nawet my sami,
skłóceni nie tyle z sobą, co z o sobie snami.
Przebiwszy się więc osinowym kołkiem snu na wylot,
przemyślałeś dokładnie, gdzie jesteś i na co
zeszło ci, bo przechodząc mimo wszystko mimo
rzeczy nieważnych, jednak bolejesz nad stratą
najmniejszej wytartej drachmy, zgubionej w otchłaniach
pamięci – ta, choć zawodna, czasami nie wzbrania
błysków, które jednak zniszczy, nie uwieczni.
Patrzysz. Furgon odjeżdża. Znika w jednej z przecznic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz